Odwieczna walka z systemem.
Wojna. Wojna. Wojna.
Wojna na skrzyżowaniach ulic, na chodniku, w domu towarowym, na przejściu dla pieszych,
na ruchliwej jezdni. Wojna, krzyki i hałas wylewają się z każdego rogu
kamienicy, ze wszystkich niezliczonych okien i drzwi. Wojna eksploduje na
ulicy, z samochodów, autobusów, witryn sklepowych, banerów reklamowych. Wojna,
którą bohaterka imieniem Bea B. odczuwa wszystkimi porami skóry, węchem,
smakiem i dotykiem. Wojna, w której się gubi i nie może normalnie funkcjonować,
dlatego „walczy”. Albo raczej twierdzi, że trzeba walczyć i w nieustannym
monologu przekonuje o tym samą siebie ale i tajemniczego Pana X. W istocie to walka z
samym sobą i tym jak postrzega się otaczającą rzeczywistość. Le Clézio atakuje
tę rzeczywistość, zatopioną we wszechobecnym konsumpcjonizmie, prowadzi
przeciwko niej własną wojnę. Atakuje jednak w tak chaotyczny sposób, że w
pewnym momencie można się w tej walce zgubić, bo nie wiadomo już kto, co, jak i
dlaczego. O ile początek książki elektryzuje i intryguje, to dalsza jej część
staje się już tak powtarzalna i monotonna, że po połowie nabiera się ochoty,
żeby uderzyć się młotkiem w głowę. Niestety, jak każde eksperymentalne dzieło,
tak i twór Le Clézio jest niezwykle trudno przyswajalny i wymaga dużych
pokładów cierpliwości. Im dalej w głąb lektury, tym ta literacka rzeczywistość
staje się coraz bardziej agresywna i przytłaczająca. Zaczyna się dostrzegać też
nielogiczność myślowego ciągu, bo raz „wojna jest destrukcją myśli” a za chwilę
„wojna to myśl”. Zdaje się, że wojna jest wszystkim i niczym, trwa od początku
świata a więc ziemia nigdy nie zaznała pokoju. Jak więc Bea B. może twierdzić,
że: „Gdybym jeden raz, jeden jedyny raz, wiedziała, dlaczego pada deszcz i w
jaki sposób wieje wiatr, to może wojna by się skończyła. Bo ja nie lubię wojny.
Kocham pokój.”? Należałoby chyba wrócić do jaskiniowej egzystencji praojców.
„Wojnę” można w skrócie
określić jako krytykę cywilizacji i wszelkich jej wytworów. Jednak w moim poczuciu,
pozostaje ona nielogiczna i zbyt chaotyczna. Wiemy czym jest wojna, nie wiemy
natomiast czym jest pokój, bo wychodzi na to, że… nigdy go nie było. Książka
wydaje się być przeciągniętym i wydłużonym do granic możliwości krytycznym
komentarzem współczesności, z którym właściwie do końca nie wiadomo co zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz